15 lutego 2020
Uaktywniła się ponad połowa „punktów krytycznych”, które nieodwracalnie kierują nas ku załamaniu się klimatu Ziemi. Klocki domina ruszyły wcześniej, niż spodziewali się tego naukowcy.
10 lat temu grupa naukowców – badaczy specjalizujących się w klimatologii i fizyce oceanów oraz analityków zajmujących się wpływem ludzkości na systemy Ziemi – wskazała 13 głównych „punktów krytycznych” dla zachodzącej właśnie zmiany klimatu. Zobaczcie je na grafice poniżej:
13 “punktów krytycznych” dla klimatu Ziemi, które naukowcy wskazali 10 lat temu (zauważcie, że wymieranie lasów borealnych jest wymienione dwukrotnie: w Ameryce Północnej i na Syberii, dlatego liczę je tylko raz). Źródło: “Tipping elements in the Earth’s climate system”, PNAS
W tym miejscu już wyobrażam sobie podnoszące się głosy, które mówią o tym, że:
Wciąż można spowolnić ten proces
W publikacji w piśmie „Nature”, która ukazała się przedwczoraj, kierowana przez głównego autora poprzednich badań grupa naukowców z University of Exeter, Potsdam Institute for Climate Impact Research i University of Copenhagen stwierdziła, że 9 z kilkunastu „punktów krytycznych” już zostało uaktywnionych, w tym m.in. utrata dużych połaci lasów amazońskich, osłabienie cyrkulacji wód w Atlantyku czy topnienie pokrywy lodowej na Grenlandii.
To takie punkty, które w niedługiej perspektywie uruchomią kaskadę zdarzeń gwałtownie pogarszających sytuację klimatyczną na Ziemi. O tym, jaka sytuacja panuje obecnie, pisałam w kwietniu 2019 roku, powołując się na raport Światowej Organizacji Meteorologicznej.
Naukowcy przekonują, że trzeba natychmiast zacząć działać, by złagodzić skutki tej kaskady zdarzeń. A jedynym na to sposobem jest NATYCHMIASTOWE ograniczenie emisji gazów cieplarnianych. Stanowcze działania w tej sprawie mogą np. spowolnić topnienie pokrywy lodowej w kluczowych i niezmiernie wrażliwych na ocieplenie punktach globu: zachodniej i wschodniej Antarktydzie oraz Grenlandii. Badania pokazują, że destabilizacja Antarktydy Zachodniej może prowadzić do wzrostu poziomu morza o 3 metry, wschodniej Antarktydy – o 3-4 metry, a Grenlandii – o 7 metrów. Oczywiście nie nastąpi to zaraz, tylko na przestrzeni wielu lat, ale zapoczątkowanych zmian nie da się powstrzymać.
W nowej publikacji naukowcy przyznają, że dekadę temu nie docenili wagi niektórych zmian, które sprawiają, że sama planeta wzmacnia proces globalnego ocieplenia. Gdyby jednak wówczas o tym mówili, to czy ktokolwiek by ich słuchał? Nie sądzę. Dopóki grunt nie pali nam się pod stopami, dopóty orkiestra gra dalej. I pewnie będzie grać do samego końca.
Oto 9 punktów krytycznych dla klimatu Ziemi, które już się uaktywniły:
Efekt domina
Te „punkty krytyczne” są ze sobą połączone: pojawienie się jednego “uaktywnia” kolejne punkty, jak przewracanie się kostek domina. Tak więc np. utrata lodu morskiego w Arktyce przyspiesza topnienie wieloletniej zmarzliny na Syberii i pokrywy lodowej na Grenlandii, a to, co się dzieje w Arktyce i Grenlandii, wpływa z kolei na spowolnienie cyrkulacji wód w Atlantyku, co powoduje częstsze susze w lasach amazońskich i pogarszanie się stanu pokrywy lodowej na Antarktydzie. Te wzajemne zależności pokazuje grafika poniżej:
Wzajemne zależności pomiędzy “punktami krytycznymi”. Źródło: “Climate tipping points — too risky to bet against”, Nature
Średnie globalne temperatury wzrosły już o około 1°C względem epoki przedprzemysłowej. Jest bardzo mało prawdopodobne, by ludzkość zrezygnowała ze spalania paliw kopalnych przed 2050 rokiem (a i potem zapewne będzie dawać do pieca), co oznacza, że już w 2040 roku możemy przekroczyć punkt bezpieczeństwa dla klimatu, a więc wzrost temperatury o 1,5°C względem epoki przedprzemysłowej. Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu (IPCC) po raz pierwszy wspomniał o „punktach krytycznych” dla klimatu blisko 20 lat temu. Wówczas jednak przewidywał, że zmiany te mogą zajść, jeśli temperatury podniosą się o 5°C względem epoki przedprzemysłowej. Zdaniem autorów opublikowanych właśnie badań wiele wskazuje na to, że zmiany te mogą nastąpić już przy wzroście o 1-2°C.
Już samo to jest głęboko niepokojące i stwarza ogromne niebezpieczeństwo nie tylko dla ekosystemu Ziemi, ale też m.in. dla możliwości wyżywienia się ludzkości w przyszłości. Natychmiastowa reakcja – drastyczne zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych – może spowolnić ten proces i „kupić” nam trochę czasu na przygotowanie się do zmian, jakie nas czekają. Bo to, że czekają, jest już niestety pewne.